Ulica 1 maja

Po raz pierwszy w życiu nie zabrałam ze sobą pilniczka do paznokci! Tylko dlatego, że nie mogłam go nigdzie znaleźć. Mam swój ukochany szklany pilnik, z którym nie bez powodu się nie rozstaję. W zapasie pozostaje mi metalowy, ale z niego nie korzystam, ponieważ jest kiepski. Okazuje się jednak, że nawet w kryzysie nie mogę na niego liczyć, bo ktoś chyba aktywnie go używał i zapomniał wspomnieć, że już jest do wyrzucenia (Paweł, wiem, że to czytasz).

Pomyślałam, że być może w Biedronce znajdę chociaż papierowe pilniczki, jednak urocza pani z fioletowym irokezem i łysą głową wyprowadziła mnie z błędu. Zaprzepaściła też moje marzenia o zakupach w Rossmannie. Okazuje się, że w Szklarskiej Porębie nie ma Rossmanna. Jak to w ogóle jest możliwe. Przecież ta drogeria jest dosłownie wszędzie! To gdzie Ci wszyscy ludzie kupują kosmetyki??? (Jeśli ktoś ma wątpliwości - to nie jest żadna reklama).

Poza tym pani z Biedronki była bardzo miła. W ogóle się nie zdenerwowała, kiedy Ignasiowi nie udało się od razu zapłacić kartą. Tak, nasz syn umie już sam zrobić zakupy. Wczoraj kupił na stacji benzynowej sok i zapłacił za niego papierową dychą!

Jeśli ktoś jeszcze ciekawy, mechanik zza płotu spojrzał na Merivkę i naprawił przepustnicę. W każdym razie coś tam dokręcił i autko śmiga. Przejechał się nim po tutejszych górkach i według niego jest ok. Wypadałoby tę przepustnicę jeszcze wyczyścić i przy okazji filtr paliwa wymienić, ale to można kiedy indziej. Na moje wymowne "to może teraz", pan mechanik powiedział: "proszę dać mu szansę". Kiedy tak sprawdzał to autko, a ja stałam z boku i gorączkowo myślałam, jak mu powiedzieć, że nie mam przy sobie gotówki, dotarło do mnie, że tak właśnie wygląda dorosłość. Że robi się rzeczy przeznaczone dla dorosłych, na które nie koniecznie człowiek ma ochotę.

Jak byłam mała, wydawało mi się, że jak dorosnę, zmieni mi się nagle wygląd twarzy. Wyobrażałam sobie, że będę wyglądać poważnie, jak inni dorośli na ulicy, że upodobnię się do pań z telewizji. W rzeczywistości ciągle czuję się, jakbym miała osiemnaście lat, a wyglądam jak szesnastoletni chłopiec. Moja mama mówi, że sama w środku czuje się, jakby nadal była dzieckiem.

A zwiedzanie sobie wczoraj darowaliśmy, tak jak i nowy outline. Pokręciliśmy się po mieście, a właściwie po ulicy 1 Maja. Znaleźliśmy karczmę przyjazną dzieciom, gdzie Gabrysia dostała miskę gotowanych warzyw.

Dziś zamierzamy wyruszyć jedynym szlakiem, który jest przyjazny wózkom, czyli ma szutrową, w miarę płaską nawierzchnię, ale jego nazwy nie pomnę. Paweł szukając atrakcji dla dzieci, natrafił na forum, gdzie pani chwaliła się, że oni to z czternastomieięcznym dzieckiem na Śnieżkę wleźli. Wprawdzie jej mąż umęczył się okrutnie wpychając wózek, ale cel uświęca środki.

Ja na szczęście na Śnieżkę wlazłam o własnych siłach, jak byłam w podstawówce, to też teraz mi nie zależy. Przede wszystkim chodzi o to, żeby chociaż trochę odpocząć. To i tak cud, że udało nam się wyjechać gdzieś z tak małymi dziećmi. Nie jest to jak się okazuje niemożliwe, ale trzeba się bardzo starać, żeby nie tracić dobrego humoru. Przynajmniej widok z okna nam się zmienił i póki co nikt tu niczego nie remontuje.

Z racji tego, że jesteśmy przed sezonem, nie ma zbyt wielu ludzi, a większość to miejscowi. Zastanawiałam się wczoraj (w ramach outlinu), po czym można odróżnić turystę. Jedyne co przyszło mi do głowy, to obuwie. Wpadłam na to, gdy się pakowałam. Dotarło do mnie, że skoro nie planujemy wycieczek w góry, to wystarczą nam adidasy, a nawet buty, w których używamy na co dzień. Przecież tu ludzie też mieszkają i raczej nie chodzą przez cały czas w butach trekingowych.

Poza tym plecak zamiast torby, sportowe ciuchy, chodzenie gromadnie całą rodziną, stopień zainteresowania stoiskami z pamiątkami... Natrafiliśmy na budkę do robienia selfików. Za jedyne 10 złotych można sobie cyknąć wspólne zdjęcie, o ile wszyscy zmieszczą się do środka. Potem dobiera się tło oraz napis i wysyła fotkę na maila. Zastanawiałam się, kto się na to decyduje. Wydaje mi się, że ja bym do takiej fotobudki, otoczonej pięknymi widokami, wlazła jedynie z nudów. No i raczej w ferworze dobrej zabawy. Jedyne sensowne wytłumaczenie jej użycia, jakie przychodzi mi do głowy, to wysłanie wirtualnej pocztówki znajomym.

Kiedyś kolekcjonowałam pocztówki. Mam także kilka pamiątkowych monet (to akurat mam po tacie), jedną nawet ze Śnieżki.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Soraski

Kolejnej wiosny łyk

Pomidor