O czym to ja miałam...

No właśnie, o czym dzisiaj napisać? Mija czwarty dzień mojego wyzwania. Piszę codziennie, nie wiem, czy robię to dobrze. Mój mały amulet właśnie ma zmienianą pieluchę, a ja używam obu rączek do pracy na klawiaturze.

Paweł wyjechał na dwie noce i trzy dni do Berlina w sprawach służbowych, nawet mu koszulę rano wyprasowałam, z długim rękawem, bo chyba bardziej elegancka. Na kolację z klientem. Stresuje się tak, jakby to była co najmniej jego firma. A przecież to tylko korpo. Ale chyba jest dobrym pracownikiem, bo zna niemiecki. Nie każdy programista w Poznaniu może się tym pochwalić.

Miał być dziennik snów, ale chyba nic sobie nie przypomnę. Miały być też medytacje, ale o tym muszę jeszcze poczytać.

Za tydzień jedziemy do Szklarskiej Poręby, w odwiedziny do siostry Pawła. Może uda nam się odwiedzić Marzenę?

Czy pisałam już, że Gabrysia ma dwa zęby, a jej oczy chyba robią się zielone?

Ignaś wczoraj zleciał z huśtawki na twarz i ręce. Uspokoił się dopiero, jak dostał telefon. Wtedy powiedział, że właściwie to nic go nie boli. Ale dzisiaj narzekał na paszkę i paluszek. Może sobie wybił? Nie bardzo chce mi się jechać na SOR i spędzić tam pięć godzin ze zdrowym dzieckiem...

To może o ostatnio przeczytanej książce? "Motylek" Kasi Puzyńskiej to naprawdę dobrze napisany polski kryminał. Trochę mi się na początku jej styl nie podobał, ale historia była tak wciągająca, że przymknęłam oko na powtórzenia. Nie udało mi się wytypować mordercy, dlatego też zakończenie mnie zaskoczyło. Poza tym ciekawa historia rodzinna w tle, będąca swoistym studium psychologicznym mordercy. Polecam. Może niedługo uda mi się sięgnąć po następną książkę pani Kasi.

Aktualnie zabrałam się za "Infoszok" Davida Louisa Edelmana. Fantastyka, której akcja toczy się w odległej przyszłości, kiedy to ludzie są bardziej skomputeryzowani. Nie do końca jeszcze rozumiem, jak to działa, bo przeczytałam dopiero przeszło pięćdziesiąt stron. Ale historia jest napisana ciekawym językiem. Dobrze się ją czyta.

W tym roku trochę gorzej idzie mi z czytaniem. W zeszłym miałam na koncie czternaście różnych pozycji, teraz mam dopiero trzy. Trochę to niepokojące, ale może nie trafiłam na nic ciekawego przez ostatnie trzy miesiące? Albo nie miałam ochoty na czytanie. To chyba przez to, że utknęłam na "Śpiących królewnach" Kinga. Za dużo postaci, za małe literki. Męczące. Możliwe też, że nie zapisałam wszystkich książek, ale to niestety mało prawdopodobne.

Idę na pyszny chłodniczek z botwinki.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Soraski

Kolejnej wiosny łyk

Pomidor