Spójrzmy prawdzie w oczy, trochę mi to macierzyństwo nie wychodzi
Ostatnio myślę tylko o tym, jak bardzo sobie nie radzę jako matka. Niepotrzebnie pewnie, bo w tej chwili mam ciepłą kawę przed nosem i prawie zeżartego pączka (świeżego!), jedno dziecię śpi, drugie bezpieczne w przedszkolu. Tylko z rana zębów nie umyły, ale podobno raz dziennie wystarczy. Poza tym możecie być ze mnie dumni, bo w dwa dni załatwiłam zaległe wizyty u czterech lekarzy, a na piątego już czekamy. Nie udałoby się to bez wsparcia mojej wspaniałej teściowej, która biegała za moją żywotną latoroślą, podczas gdy mój mąż był w delegacji. Dodatkowo, podczas gdy my siedziałyśmy w poczekalni, moje mieszkanie doprowadzało się do stanu użyteczności - może nie całkiem samo, ale satysfakcja podobna, a efekt jeszcze lepszy. Tylko potem ciężko niektóre rzeczy znaleźć, co doprowadza do absurdalnych akcji poszukiwawczych. Wzmaga to trochę poczucie dezorganizacji, jakiego ostatnio często doświadczam, ponieważ zmęczenie powoduje zaniki pamięci, jeśli chodzi o położenie przedmiotów, a dzieci ro