Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2019

Piątek trzynastego

Obraz
Nie taki znowu pechowy Jedyny pech, jaki mnie dzisiaj spotkał, to rozlana woda w torbie. Można powiedzieć, że z początku postanowiłam to olać, ponieważ było to "nie na moje nerwy". Zwłaszcza że akurat szukałam czapki (sic! znowu one) dla syna, gdyż zerwała się wichura i zbierało się na spory deszcz. Nawet przed tym deszczem zdążyliśmy wrócić do domu. I nawet mopa z balkonu zdążyłam ściągnąć, przed tym deszczem (pranie ściągnęłam przed wyjściem z domu, ot, intuicja kobieca). Szczęście jednak największe, tak na ukoronowanie drugiego tygodnia w przedszkolu - zdążyłam Ignasia odebrać , zanim padł na twarz. To jednak jest zasługa tylko i wyłącznie pani N., która najpierw w czas po mnie zadzwoniła (Gaba akurat przestała histeryzować i zajadała kotlety rybne w samej pieluszce, więc jak huragan zgarnęłam ją i te kotlety pod pachę i załadowałam do auta), a potem mojego trzylatka skutecznie od snu odwodziła. Tak skutecznie, że zasnął dopiero przed dwudziestą pierwszą. I nawet w auc

Sezon na czapki, sezon na szaliki

I znów zaczyna się jesień. Najfajniejsze jest w niej to, że można bez zbędnych wyjaśnień nakładać na głowę czapkę zawsze wtedy, gdy włosy nie chcą się ułożyć. Przecież tak dzisiaj mocno wieje. Myślałam, że w tym roku trochę mi szkoda będzie, bo moje włosy zaczynają mieć przyzwoitą długość i nawet ładnie się układają, ale dzisiaj rano zmieniłam zdanie. Zrobiły się takie mięciutkie, że nie mogłam ich nawet porządnie związać. Tylko jak na złość było na tę czapkę za ciepło. Poszukiwany, poszukiwana A skoro już w temacie czapek jesteśmy. Podczas zakupów w dyskoncie w pewnej chwili zauważyłam, że Gaba nie ma na głowie swojej czapki. Małpeczka moja kochana po prostu już nie chciała jej nosić i niczym roczny niemowlak wyrzuciła ją z wózka. Co my się jej naszukaliśmy to nasze. My - czyli ja, pan ochroniarz, trzy panie kasjerki oraz dwie miłe panie - jedna w kolejce, druga na sklepie. Ostatecznie czapkę znalazła starsza pani. Czapka leżała w zupełnie innym rejonie niż moja trasa po sklepie. J

Zagadka zaginionego sznurka

Okrągły rok temu w pełnym stresie prowadziłam swoje maluchy po raz pierwszy do żłobka. "Dwójkę na raz?" - wszyscy się dziwili i teraz już rozumiem, dlaczego. Ach te plany związane z karierą przemijającą niczym moje dzieciństwo. Tak - dzieciństwo, nie młodość. Bo ja dopiero niedawno zrozumiałam, że nie jestem już dzieckiem. Mimo męża z pięcioletnim już stażem (najlepsze życzenia kochany!) i dwójki dzieci na koncie. Stopniowo dociera do mnie, że jestem dorosła. Chyba dlatego ostatnio się tak dziwnie czuję. Trochę spokojniejsza, a jednak coraz bardziej pewna siebie. No i te migreny. Niezły dodatek. Nie pozwalałam mężowi mówić, że jesteśmy starzy. O nie! Jak chce, niech starzeje się sam teraz, ja zaczynam rozwijać żagle i żyć pełnią życia. Przynajmniej w teorii. Miałam nadzieję, że w tym roku ominie mnie koszmar zwany adaptacją, skoro moje dziecko chodzi do przedszkola od kwietnia. Ignaś jednak miał przez ponad tydzień kryzys, z którego już powoli wychodzimy. Na szczęście.

Mamo, dlaczego w naszym domu nie ma podkładek?

Obraz
No właśnie, dlaczego??? - pomyślałam spanikowana. Zaraz potem zaczęłam tworzyć w głowie projekty podkładek szydełkowych, szybko jednak z nich rezygnując - przecież nie o to chodzi, by ciągle je prać. Następnie przypomniałam sobie, że jednak mamy w naszym domu podkładki! Przecież lata świetlne temu kupiłam całkiem bezsensu ogromne podkładki, które zalegały tylko do tej pory w szufladzie. Wyciągam je z tej szuflady, nie takie znowu zakurzone i z miną zwycięzcy prezentuję mojemu trzyletniemu. On tak patrzy z rezerwą i mówi: "Mamo, w przedszkolu mamy mniejsze". Później tego samego dnia dotarło do mnie, że też mogę mieć mniejsze, niekoniecznie kupując nowe. Ciach-ciach różową podkładkę na pół i voila! I jeszcze ciach-ciach białą, tak na wszelki wypadek. Wieczorem, dumna z siebie, macham dziecku przed oczami różową małą podkładką. Ach ta radość trwająca całe pięć sekund, nie do opisania. Pada zażalenie: "Mamo, a czemu różowe...?". Ha! Są też białe dziecko drogie, masz n