Sezon na czapki, sezon na szaliki

I znów zaczyna się jesień. Najfajniejsze jest w niej to, że można bez zbędnych wyjaśnień nakładać na głowę czapkę zawsze wtedy, gdy włosy nie chcą się ułożyć. Przecież tak dzisiaj mocno wieje. Myślałam, że w tym roku trochę mi szkoda będzie, bo moje włosy zaczynają mieć przyzwoitą długość i nawet ładnie się układają, ale dzisiaj rano zmieniłam zdanie. Zrobiły się takie mięciutkie, że nie mogłam ich nawet porządnie związać. Tylko jak na złość było na tę czapkę za ciepło.

Poszukiwany, poszukiwana

A skoro już w temacie czapek jesteśmy. Podczas zakupów w dyskoncie w pewnej chwili zauważyłam, że Gaba nie ma na głowie swojej czapki. Małpeczka moja kochana po prostu już nie chciała jej nosić i niczym roczny niemowlak wyrzuciła ją z wózka. Co my się jej naszukaliśmy to nasze. My - czyli ja, pan ochroniarz, trzy panie kasjerki oraz dwie miłe panie - jedna w kolejce, druga na sklepie. Ostatecznie czapkę znalazła starsza pani. Czapka leżała w zupełnie innym rejonie niż moja trasa po sklepie. Już nawet miałam porzucić poszukiwania, ale jak wyobraziłam sobie koszmar związany z nabywaniem kolejnej, zawzięłam się. Poza tym bardzo mi się podoba.

Wieża z jeża

Ta sama Gabrysia zaskoczyła mnie dzisiaj po raz kolejny, już po powrocie do domu. Rzuciłam jej hasło: "Może ułożymy wieżę z klocków?". Tak, tak, bardzo chętnie. Po czym woła mnie, że znalazła. Puzzle z jeżem. "Jeża, jeża" - zawołała, ślicznie sycząc na końcu. Wspaniale wymawia też głoski "s" i "sz", zwłaszcza gdy wypadają na końcu wyrazu. Poza tym fantastycznie woła "hurra!" za każdym razem, gdy ułoży puzzla. A dzisiaj robiła to w kółko.

Męki adaptacji...

...mamy już chyba za sobą. Dzisiaj Ignaś w ekspresowym tempie wybiegł z szatni do sali, może dlatego, że Gabrysia dostała od Igi naklejkę, która jemu też się spodobała. Więc Gaba podzieliła się z nim. Ignaś rzucił pa i pobiegł do sali szukać kartki dla tej naklejki (bez ani jednego całuska na pożegnanie). Gaba też pobiegła po kartkę, ale złapałam ją w locie i uciekłam, zanim Młody uznał, że to bezsensu. Potem tylko Gaba całą drogę męczyła mnie o kartkę do jej naklejek.

Wczoraj nawet udało nam się wyjść po przedszkolu na plac zabaw z innym trzylatkiem. Tak bardzo ćwiczymy się oboje w nawiązywaniu kontaktów z innymi ludźmi. Koniec końców chłopcy wcale razem nie biegali, za to ja nabiegałam się za swoimi pociechami, ponieważ plac był raczej przeznaczony dla większych dzieci i zawierał na swoim terenie olbrzymie konstrukcje-pająki zwieńczone jeszcze większą zjeżdżalnią. "Stasia" wspina się po nich bez problemu (ma cwaniak starsze rodzeństwo). Gaba też chętnie się wspina, jednak nie umie jeszcze schodzić. Ignaś za to ochoczo znika z oczu, gdy biegnie bez uprzedzenia w drugi kąt placu, bez butów, po szkle. Ja się nabiegałam, za to pogadałam sobie z inną kobietą, całkiem dorosłą.

A na koniec ciekawostka

Nie, nadal nie znalazłam zielonobutelkowego sznurka. Za to Ignaś jest całkiem ułożony, jeśli chodzi o porządki, bo jak ostatnio zmoczył w nocy łóżko, sam ściągnął mokre spodenki (niczym Nunuś, bo mu przeszkadzały) i wrzucił je do brudniaka. Nic to, że wszystko inne też z rana było mokre. Najpierw ochrzaniłam o to mężusia, jednak syna za inicjatywę okrzyczeć nie wypada, bo jeszcze zacznie rozrzucać po domu brudne skarpetki.

Komentarze

  1. Jak ty zorganizowałaś taką ekipę poszukiwawczą? 😱

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hihi, właściwie to sama się zorganizowała. Ja jednak potrzebowałam dużo zacięcia, żeby ponownie wejść do sklepu i spytać pana ochroniarza o tę nieszczęsną czapeczkę.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Soraski

Kolejnej wiosny łyk

Pomidor