Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2019

A co guga Gabrysia?

Cały czas chwalę się tym, co mówi Ignaś (przyznam, że te jego powiedzonka trzymają mojego bloga na jako takim poziomie), a zapominam wspomnieć o nowościach w słownictwie Gabryśki. Niesłusznie! Dzisiaj podczas wieczornego czytania bajek, gdy pokazałam jej bociana i poprosiłam, żeby powtórzyła "kle-kle", popatrzyła na mnie mądrymi oczętami i powiedziała "bocian"! Zaraz potem zaczęła krzyczeć coś na kształt "patataj, patataj" (jak w tym wierszu Konopnickiej), udając, że czyta. Gabrysia to jest wielka dama, bo dzisiaj sama siedziała na dorosłym krześle. O mało z niego nie zleciała, ale udało jej się zejść także samej. Sama też siada na nocnik lub kibelek, gdy towarzyszy bratu w łazience. Ostatnio z tego kibelka niestety spadła podczas schodzenia, bo matka jej zapomniała, że to przecież jeszcze małe dziecko i wyszła z łazienki na moment. Przyznam, że przez myśl mi nie przeszło, że ona będzie chciała z tego kibla zleźć. Dzisiaj ta mała wariatka zjechała ze z

Serduszkowa awaria

Powiatowy Urząd Pracy Wybraliśmy się dzisiaj tramwajem na Wildę. A dokładniej do Urzędu Pracy po podpis. Nie byłoby to możliwe, bez ofiarnej pomocy Gabriela, chociaż narobił mi stracha, spóźniając się kilka minut. W tym krótkim czasie jego nieobecności przez moją głowę przeleciały setki scenariuszy planów awaryjnych, w których sama muszę wyjść z dziećmi z domu, pojechać tramwajem, znaleźć drogę do urzędu i odbyć w nim wizytę. Jeszcze trzy pierwsze punkty to dla mnie easy mode. Ale kręcenie się z wózkiem po budynku pełnym schodów jest nie dla mnie. Na szczęście nie musiałam jechać tam sama. Ignaś był zachwycony długą przejażdżką. W pierwszą stronę powtarzał za Iwoną nazwy wszystkich przystanków. Musielibyście słyszeć "Wierzbięcice" w jego wykonaniu. Zachwycały się nim dwie starsze panie, które zdradziły mu, że w Pasiece mieszkają pszczoły. Dzieci były dzisiaj wyjątkowo grzeczne. Ignaś się słuchał, a Gabrysia nie awanturowała się przy wsadzaniu do wózka. Teraz to jest wi

Chroniczne zmęczenie

Obraz
Codziennie budzę się z myślą, czy kiedyś jeszcze się wyśpię? Chodzę jak zombie nie dlatego, że długo siedzę wieczorami. Wiadomo, każdy dorosły, chce mieć coś z życia. Nie, nie dlatego. Wczoraj położyłam się spać nawet wcześnie. Że tak powiem, z dziećmi. Po godzinnym skakaniu w rytmie zumby moje mięśnie w końcu się odprężyły. Pierwszy raz od dawna nie bolały mnie plecy, jak zasypiałam. Przyznam, że trochę się tą zumbą stresowałam, zwłaszcza, jak szalona trenerka kazała nam ustawić się parami. Zwyczajnie zdziczałam z tymi dziećmi i unikam sportów kontaktowych. Oraz kontaktu z innymi ludźmi w ogóle. A podobno według mojego horoskopu to właśnie ludzie pomagają mi nie oszaleć. Szybko jednak przestałam się przejmować opinią innych o tym, jak też głupio mogę w tym tańcu wyglądać. Zwłaszcza w opasce i spodniach dresowych brudnych od tłustych plam. Bo ostatecznie okazuje się, że nikogo przecież to nie obchodzi. Każdy przychodzi tam dla siebie, nie na pokaz dla innych. Za tydzień idę znowu, na

It's zumba time!

Obraz
Dzisiaj dzień zumby! Z okazji Dnia Kobiet same musimy się trochę porozpieszczać, dlatego Natalia zabiera mnie na zumbę wieczorem. Pawełek teoretycznie rozumie, że spodobało mi się wychodzenie z domu bez dzieci, ale jednocześnie uważa, że nie powinnam się aż tak rozkręcać, ponieważ... no... ten... dzieciaki będą tęsknić. Mamy już z Natalią zaplanowany również czwartek. Ona będzie wybierać nowe oprawki do okularów, a ja pewnie kupię jakieś buty. Ale ciii, nie mówcie Pawełkowi. Ostatnio zaczytuję się w kryminałach Kasi Puzyńskiej. Dziewczyna tworzy naprawdę ciekawe historie, jednak ciągle dopatruję się niedociągnięć w języku i fabule. Pewnie dlatego, że mam to we krwi i dodatkowo celowo się czepiam. Jakby nie było przeczytałam już cztery części jej sagi o Lipowie, polecam każdemu. Jednak nie ma to jak stary dobry kryminał skandynawski. Pożyczyłam od Natalii "Szwedzkie kalosze" Mankella i już miałam się za nie dzisiaj zabrać, kiedy okazało się, że to drugi tom! Rozpacz i ubolew

Po dwóch miesiącach nieobecności

Z tego co widzę, ostatni post był dokładnie dwa miesiące temu. A próba napisania następnego odbyła się 10 stycznia, czyli dokładnie w moje jeszcze-nie-trzydzieste urodziny. Chyba starałam się w nim podsumować poprzedni rok oraz całe życie. Całe szczęście post nie został jednak opublikowany. W tym czasie utrzymywałam z Wami niejako kontakt prowadząc mojego niby-fanpage'a na Facebooku. Też rzadko. Niestety jak zwykle winna jest choroba dzieci. Od prawie trzech tygodni jednak są one zdrowe, odpukać. Co się stało, że wyzdrowiały? Ostatecznie zrezygnowaliśmy ze żłobka, gdy Ignaś zaraził Gabrysię zapaleniem oskrzeli. To znaczy Ignaś miał zapalenie oskrzeli, a z Gabrysią prawie wylądowaliśmy w szpitalu z powodu zapalenia płuc. Co się najedliśmy stresu, to nasze. Nie należę do rodziców, którzy z lekkim sercem potrafią potem opowiadać, jak to trzy razy z małym dzieckiem byli w szpitalu i że to takie normalne, że małe dzieci w żłobkach chorują. No nie. To nie jest normalne. Wystarczyłoby, że