Zrelaksowany leniwiec
Paweł wprowadził mnie dziś z samego rana w tryb zrelaksowanego leniwca. No dobra, było już bliżej ósmej niż bladego świtu, przez co jestem (jak zwykle z resztą) spóźniona. Nie przeszkadza mi to jednak w pisaniu między gryzem kanapki a myciem dzieciom zębów. Coś oderwać się nie mogę od kartki i tylko przelotnie zastanawiam się, co to będzie z tą naszą punktualnością, gdy syn mój zacznie chodzić na zajęcia w zerówce! Ponadto brzydka pogoda chyba odpuściła nam na kilka dni, dzięki czemu migrena akurat dzisiaj nie czai się gdzieś z tyłu głowy. Energia mnie rozpiera, zatem mam już za sobą zakupy, pranie, na wpół posprzątaną kuchnię i wypitą kawę. Że o odprowadzeniu Ignasia do przedszkola nie wspomnę, choć ostatnimi dniami jest to nie lada wyczyn przez tą aferę z nakładaniem butów. Wspominałam już, że pani M. przyłapała mnie na nakładaniu Ignasiowi butów? I zaczęło się, bo okazuje się, że przedszkolaki, nawet takie małe, nakładają buty sobie same. Cóż było robić? Przecież nie podważę autor