Soraski
Przepraszam najmocniej wszystkich moich czytersów, którzy wczoraj i dzisiaj cały dzień przeglądali fejsbuka w oczekiwaniu na nowego posta. Wczoraj miałam mieć gości, więc robiłam sałatkę, a dzisiaj dosłownie wessały mnie losy panny Bridgerton (uff, ciężko mi było zapamiętać to nazwisko...) i Simona Basseta. Ach, Simon... Nie dalej jak dwa dni temu kupiłam gazetę tylko dlatego, że na okładce widnieje zdjęcie półnagiego Macieja Stuhra. Jak on się z tej okładki na mnie patrzy. Jakie te oczy ma niebieskie. Może coś nawet w tej gazecie przeczytam, ale wątpię. Ostatnio śmiałam się, że nie lubię czytać do tego stopnia, że nawet swojego bloga nie czytam. Teksty w Internecie są dla mnie po prostu za długie. Artykuły przewijam palcem, ba, ja nawet ich nie otwieram, omiatam tylko wzrokiem tytuł i słowo wstępu, a następnie rzucam zjadliwe komentarze na temat treści. Zdaje się, że to typowe podejście w dwudziestym pierwszym wieku. Wszystko szybko, szybko, szybciej. Ja nie mam cierpliwości nawet do