Baby steps

 Wczoraj była sobota, a więc dzień sprzątania. Ale nie u nas. U nas soboty od dawna nie wyglądają tak, jakbym tego chciała. Podobno nie powinno zmuszać się innych do czynności, na które nie mają ochoty, ani planować się życia członkom swojej rodziny. Podobno. Podobno też jest takie powiedzenie, że w tym samym momencie czysty może być albo dom, albo dzieci, albo matka. Nigdy wszystko na raz. Nie wiem. Nie powiem, żeby moje dzieci (albo tym bardziej ja) chodziły kiedyś niedomyte. Rozczochrane, może i tak. W niewyprasowanych ciuchach, ok. Ale czyste mają buźki. Buźki i ząbki. I nawet tran im daję z rana, jak nie zapomnę.

Mieszkanie to jednak gorsza sprawa. Do pewnego momentu jak głupia zamiatałam każdy okruszek. Odkąd wymieniliśmy podłogę na jaśniejszą, widać na niej każdy pyłek. Jak bardzo bym się jednak nie męczyła, bałagan odnawiał się w zastraszającym tempie. Dałam sobie więc spokój ze sprzątaniem. Zwłaszcza że od zmiatania i mycia podłóg mam ataki migreny. Serio. Ciężko rozwiązać dylemat, czy lepiej zamieść czy umyć, więc rezygnuję z obu tych czynności. Moje życie trochę się zmieniło, gdy wprowadziła się piętro nad nami nowa rodzina. Dzięki mojej sąsiadce odkryłam fenomen odkurzania podłóg bez dywanów. Oczywiście nie wiem, czy ona ma w domu dywany, ale odkurzanie paneli jest szybsze i mniej męczące, niż ich zamiatanie. Dodatkowo dzięki sąsiadce mam nowy odkurzacz, ponieważ kiedyś w przypływie złości chciałam odkurzyć sufit, żeby na pewno jej to przeszkadzało. Traf chciał, że nie przełożyłam wtyczki od odkurzacza do gniazdka bliżej, więc kabel zawijał się za drzwi. Możliwe, że był naciągnięty już wcześniej i że to wcale nie moja wina, niemniej stary odkurzacz w pewnym momencie sam się wyłączył, a wtyczka dosłownie wybuchła mi w dłoni. Od tej pory nie odkurzam sufitów, jeśli wtyczka nie jest w tym samym pomieszczeniu co reszta sprzętu.

Od kilku tygodni jednak przemawia do mnie potrzeba posiadania czystych powierzchni. I tak mimochodem, od niechcenia sprzątnę to tu, to tam. Coś podniosę, coś przestawię, coś przesunę. I tak małymi kroczkami porządkuję naszą wspólną przestrzeń. Udało mi się w ten sposób w znacznym stopniu odgruzować szafkę pod telewizorem, choć ciągle coś się na niej wala. I jest już znośnie, można bez wyrzutów spoglądać w tamtą stronę.

Od razu człowiekowi robi się przyjemniej, gdy podłoga jest czysta, nawet taka nie umyta. Mycie podłóg to u nas wielkie święto. Odbywa się zazwyczaj wtedy, gdy spodziewamy się gości. Albo jak ktoś się do tej podłogi przyklei. No jak już wstyd na nią patrzeć po prostu. A okna to ostatnio myła pani Klaudia, chyba przed Wielkanocą. Od dawna zbieram się też za stare zabawki oraz za małe ciuchy dzieci. Te pierwsze już raz nawet wsadziłam do osobnego wora, niestety nie wyniosłam ich od razu z mieszkania i dzieci je znalazły. 

Pozostaje jeszcze uprzątnąć bałagan w głowie, ale według mojej terapeutki porządkowanie przestrzeni jest oznaką zmian zachodzących także w umyśle.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Soraski

Kolejnej wiosny łyk

Pomidor