(przed) Ostatni dzień, cz. 2 oraz Droga pod Reglami

A jednak nie ostatni dzień w górach. Wieczorem zrobiła się w końcu ładna pogoda, dlatego dzięki gościnności Doroty i Mariusza przedłużyliśmy wakacje o to jedno popołudnie i w końcu poszliśmy na szlak!

Żadno płaczące dziecko nie było w stanie zepsuć nam humoru, gdy po kilku dniach prób wreszcie wchodziliśmy na Drogę pod Reglami. Zapach lasu koił moje zmysły. Jak ja dawno nie byłam w lesie! Śpiew ptaków, szum strumienia... Teraz dopiero możemy uznać wyjazd za w pełni udany!

Polecam trasę pod Reglami spacerującym z wózkami. Droga jest naprawdę dobra - równa i ubita nawierzchnia nie sprawia trudności w prowadzeniu czterech kółek. Jest tam też ścieżka rowerowa.

Trasą tą można podejść pod same Kotły Śnieżne, ale to już nie z wózkiem, bo trzebaby zboczyć z ubitej drogi. Może następnym razem nam się uda.

Zwłaszcza że kilka kilometrów w jedną i drugą stronę wystarczająco nas zmęczyło. Kontakt z naturą mamy odhaczony i możemy wracać do miasta.

Nie zabrakło też elementu grozy. Na samym wejściu na słupku widnieje informacja, że 16 sierpnia 1985 r. zaginęła w tych stronach pięcioletnia dziewczynka Ania. Do tego miejsca doszedł pies tropiący jej ślad. Do informacji dołączono zdjęcia, gdy miała trzy i pięć lat, oraz wizerunek, jak mogłaby wyglądać w wieku lat trzydziestu. Ciarki mnie przechodzą, gdy próbuję sobie wyobrazić, co doprowadziło do takiej tragedii. Czy wyszła sama z domu, bo ktoś nie zamknął drzwi? Czy wyrwała się rodzicom podczas spaceru? Czy wymknęła się nie zauważona przez opiekuna większej wycieczki? A może ktoś ją porwał? Czy nadal żyje gdzieś nieświadoma swojej prawdziwej tożsamości oraz piekła, jakie się rozpętało po jej zniknięciu? Co musi przeżywać rodzina, skoro ciągle jej szukają? Chyba nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić tego dramatu...

A jeśli chodzi o dzień poprzedni, dodam tylko, że wystawa klocków LEGO jest super dla dwulatka. Dorosły trochę się nudzi, ponieważ jest tych modeli mało. Jednak mojego syna wciągnęło włączanie czerwonych guzików i uruchamianie tym samym pociągów na ekspozycji. Na samym końcu są dwa stoły z klockami, przy ktorych można bawić się aż do po... No, bardzo długo.

Podczas tej wycieczki do Karpacza popełniliśmy jeden drobny, acz bardzo znaczący błąd. Zapomnieliśmy nakarmić Ignasia! Nie wiem do tej pory, co nam na mózgi padło. Dziecko zjadło małe śniadanie, nie dostało zwyczajowej buły na drugie, a starzy zdziwieni, że płacze. I jeszcze na obiad do Szklarskiej wracaliśmy, zamiast zjeść coś w Karpaczu. Jak już usiadł w Karczmie, obżarł się za wszystkie czasy: rosołek, pierożki, kluseczki, warzywa i pstrąg. Nawet Gabrysia wciągnęła makaron (a nakarmieniu jej akurat pamiętałam).

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Soraski

Kolejnej wiosny łyk

Pomidor