Przekichana sprawa

Dzisiaj mam przekichane i to dosłownie. Dzieci obudziły się z katarem cieknącym im aż do kolan. Właściwie Gabrysia już w nocy nie mogła przez to spać. W życiu nie widziałam tyle kataru wydobywającego się z jednego małego noska. Na domiar złego chyba ma lekki stan podgorączkowy, czuję to po jej dłoniach. Ciężko maleństwu mojemu zasnąć z noskiem pełnym smarków, ale wydobyć ich sobie z niego nie da. Podnosi ogromny ryk przy każdej próbie czyszczenia, jakby kto jej krzywdę robił.

No i Ignaś. Tak samo zmęczony i smarkaty, a w dodatku bez pieluchy. Łaskawie zdecydował dzisiaj jeszcze przed drzemką nałożyć pieluchę i całe szczęście, bo nie dałabym rady przebrać go ze śpiącą Gabrysią na ramieniu. Co gorsza mnie też coś łapie, a jeszcze rano cieszyłam się z braku kataru. Współczuję moim maluszkom (no dobra, mężowi trochę też) tych zatkanych nochali. Ja przeżywam prawdziwe katusze, gdy nie mogę oddychać swobodnie przez nos.

Nie wiem, może to przez ten wczorajszy spacer pod wieczór? Strasznie wiało, aż z Ignasiem cofnęliśmy się do domu po bluzy (ależ musiałam przewietrzyć głowę, a Mały Tajfun potrzebował wybiegu). Albo przez tą chłodną kąpiel zafundowaną Gabrysi w ciągu dnia (ale przecież taki był upał! niech się dziecko ochłodzi trochę). Szkoda mi było Ignasia, który dzisiaj na placu zabaw nie mogąc zejść po schodkach wymamrotał: "Igi po prosu jest chory". A w ciągu dnia powtarzał co chwila: "Igi ma katarek".

Na tym placu trochę okrzyczałam czteroipółletnią dziewczynkę, bo mi się na dziecko wpychała na schodkach. Nawet mi się głupio zrobiło przez chwilę, ale jej rodziców nie było nigdzie widać, toteż nikt mnie nie okrzyczał.

Około trzynastej zadzwoniłam do mechanika, ale powiedział, że potrzebują jeszcze trochę czasu, bo dopiero co elektryk sprawdził moje auto. Powiedziałam mu, że ostatnio zapomniałam wspomnieć, że Meriva krztusiła się na piątym biegu, ale uspokoił mnie, że sprawdzą wszystko.

Jeśli chodzi o dziwne odwiedziny, wczoraj do naszego mieszkania zapukał asesor. Taki młody przystojniak z brodą. Złapałam się na tym, że zaczęłam przy nim gadać do Ignasia rzeczy w stylu: "Zobacz Ignaś, jaką Pan ma długą brodę". Takie trochę bezkarne głośne myślenie. Człowiek dziczeje z tymi dziećmi.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Soraski

Kolejnej wiosny łyk

Pomidor