Oddychające kotary

Noc była szarpana, bo Gabrysię bolał brzuszek od całego dnia w foteliku. Ignaś raz się obudził, ale nie płakał zbyt długo. Uspokoił się, jak się do mnie przytulił. Ja za to długo potem nie mogłam zasnąć. Paweł uważa, że to nerwy. Leżałam w tym pięknym pokoju i wpatrywałam się w unoszone przez wiatr ciężkie zasłony. Przypominały płuca. Ale szybko wyłączyłam wyobraźnię, żeby nie mieć koszmarów. Pół nocy stresowałam się, czy Ignaś nie przemoczy pieluchy na to śliczne, wygodne łóżko, chociaż nigdy mu się to nie zdarzyło. Dzisiaj poproszę o super chłonne podkłady także na nasze łóżka. W ciągu całej nocy przemieszczaliśmy się z łóżka na łóżko, można powiedzieć, że skakaliśmy między Ignasiem i Gabrysią.

Z racji szarpanych snów, prawie żadnego nie zapamiętałam (nikogo to już nie dziwi, jak sądzę). Przed zaśnięciem pod zamkniętymi powiekami przesuwały mi się za to dziesiątki aut.

Pawełek kazał mi dopisać, że wczoraj w Strzegomiu, kiedy ja czekałam z dziećmi u Marzeny, on z godzinę spędził z jej mężem przy naszym aucie, najpierw czekając na lawetę (w końcu przydał sie assistance), potem u mechanika. Razem z lawetą podjechał pan małym ni to busem, gotów odwieźć całą naszą rodzinę z tobołami nawet 400 kilometrów stąd. Przydaje się taki luksus przy maluchach.

Wczoraj zdarzyła się też bardzo miła rzecz, i to chyba ona wyczerpała nasz cały zapas szczęścia. Mianowicie rano, podczas pakowania, znalazłam w końcu zapasowy kluczyk do auta! Nie przejmowałam się za bardzo jego zniknięciem, bo wiedziałam, że GDZIEŚ być musi. Nawet zdążyłam przez kilka miesięcy o nim zupełnie zapomnieć. A tu bach, akuku, od początku chowałem się w czarnej torbie, kiepski z ciebie szukający.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Soraski

Kolejnej wiosny łyk

Pomidor