Trochę o BLW

Wpadła mi ostatnio w ręce książka kucharska "alaantkowe BLW" autorstwa dwóch blogerek, Joanny Anger i Anny Piszczek. Przyznam, że bardzo fajnie została wydana. Na początku są praktyczne porady dotyczące zawartości szafek kuchennych - jakie jedzenie warto zgromadzić, w jaki sprzęt się zaopatrzyć. Są też informacje dla początkujących - jak trzymać dziecko, jak zabezpieczyć podłogę, w jakiej formie podawać jedzenie. Bardzo podoba mi się sposób, w jaki autorki posegregowały przepisy znajdujące się w książce. Nie jest to porządek losowy ani alfabetyczny, ale za to bardzo praktyczny. Na początku jest dział "Chcę tego spróbować!", w którym znajdują się przepisy dla dzieci (a także rodziców, sądząc po wielkości porcji), które dopiero uczą się jeść. Następnie jest wszystko na śniadanie ("Wstajemy!"), potem przekąski na spacer ("Chodźmy na spacer") oraz "Pora na obiad". Autorki dorzuciły też osobne rozdziały o słodyczach oraz świętach, a na końcu znajdują się łatwo dostępne przepisy dodatkowe (np. długo poszukiwany przeze mnie przepis na syrop daktylowy, który raz widziałam u nich na blogu). Nie podoba mi się tylko indeks, bo nie do końca jest alfabetyczny, ale według rodzaju (leczo znajduje się w dziale "Warzywa").

Oczywiście mogłabym korzystać z bloga tak jak do tej pory, jednak w książce łatwiej mi się odnaleźć. Poza tym ich blog nie ma łatwej w obsłudze wersji na telefon, a jak z włączaniem komputera u mnie jest, można się domyśleć po częstotliwości wrzucanych postów. Z resztą nie wyobrażam sobie laptopa w mojej małej kuchni, całego w mące i miodzie.

A jakie ładne zdjęcia towarzyszą niemal każdej potrawie. Przejrzałam pobieżnie przepisy i wydają się być sensowne. Aby nie zmarnować zakupu postanowiłam, że codziennie będę coś z tej książki szykować moim dzieciom. Zaczęłam od leczo, bo miałam jeszcze dwie cukinie od teściowej z ogródka. W międzyczasie robiłam drożdżówki z porzeczkami znalezione na blogu BLW PRZEPISY by gotująca mama (http://blwprzepisy.pl/drozdzowki-z-porzeczkami-dla-dzieci-blw/img_5407-2/).

Początek był dobry. Dzieci zajęły się sobą - Gabrysia smakowała kukurydzianych płatków a Ignaś bawił się magicznym piaskiem przy stole. Dodam tylko, że mama poszła na próbę chóru, więc dosyć ambitnie podeszłam do tematu. Szybko okazało się, że utrzymanie dzieci w stanie zainteresowania jedną rzeczą przez dłuższy czas graniczy z cudem. Ignaś zaczął sobie wpychać piach do nosa (tak, to chyba ten moment w naszym życiu), a Gabrysia zrobiła ogromną kupę (niestety podczas sprawdzania tego wpadły mi do pieluchy owe płatki kukurydziane, które nie pomagały w uspokajaniu płaczącej niewiasty, a były dosłownie wszędzie).

Więcej było przy tym gotowaniu krzyków, niż to było warte. Samo krojenie warzyw zajęło mi bez mała godzinę, a doliczyć do tego należy jeszcze czas duszenia. Na koniec okazało się, że czegoś temu leczo brakuje w smaku, ale nie doszłam do tego, czy soli, czy może lepszej kiełbasy (biorąc do serca rady autorek, że przepisy należy modyfikować, dorzuciłam od siebie mięso). Wyszło tego jakieś pięć litrów, a Gabrysi zainteresowanie tą potrawą było bliskie zeru. Leczo bardzo szybko wyleciało z talerza, a talerz jeszcze szybciej wylądował na podłodze. Przynajmniej z mamą się objadłyśmy, bo Ignaś ostatnio przeszedł na frutarianizm (czy frutarianie mogą jeść warzywa?). Nie jestem zatem pewna, czy cała gra była warta świeczki, ale zaryzykuję i zaraz zamarynuję łososia na jutro.

Pożytek z zakupu książki kucharskiej chyba będzie taki, że łatwiej będzie mi teraz planować obiady. Niby człowiek ma jakieś doświadczenie już w kuchni, ale zawsze można się czegoś od innych nauczyć. Na przykład na jednym blogu dziewczyna oświeciła mnie, że blat od krzesełka fajnie myje się w wannie. Na innym dowiedziałam się, że małemu dziecku wystarczy podczas rozszerzania diety podać kawałek gruszki na obiad. Moja ulubiona potrawa na ten okres to kasza jęczmienna pokrojona w długie paski. Wystarczy prosty pomysł, żeby przykuć czyjąś uwagę oraz fakt, że nikt na niego nie wpadł wcześniej.
 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Soraski

Kolejnej wiosny łyk

Pomidor