Świnka Peppa łagodzi obyczaje

Strach odbiera mi siły i rozum, paraliżuje mnie do tego stopnia, że nie mogę się ruszyć z miejsca. Strach przed nieznanym i nieuniknionym. Przed wizytą u lekarza, przed żłobkiem. Najlepszą metodą na strach jest działanie, ale jak je podjąć, gdy nie ma się sił na walkę. I te myśli krążące po głowie, że może by tak odroczyć ten żłobek, że może dzieciom lepiej by było ze mną w domu...?

Ale zaraz potem niezawodny Ignaś wkracza do akcji i urządzą godzinną histerię z powodu przebrania pieluchy i ubrania go w ciuchy, nie w piżamkę. I wtedy już wiem, już sobie przypominam, po co to wszystko, że sama, choćbym nie wiem, jak bardzo chciała, nie dam sobie rady. I wiem, że pewnie dzieci lepiej to zniosą ode mnie, że poznają nowych kumpli oraz nowe zabawy. Że mój Ignaś nauczy się nowych wierszyków i bajek. Że może pozna język angielski i rytmikę. Że nie będzie się nudził.

Dzisiaj widziałam na spacerze wózek dla trojaczków. Trojaczków. Nie podniosło mnie wcale na duchu to, że ktoś gdzieś tam na moim osiedlu ma gorzej ode mnie. Kilka dni temu mijałam z kolei panią, która pchała na wózku swojego niepełnosprawnego syna w wieku szkolnym, a na brzuchu niosła w nosidle maleństwo.

Wczoraj zamiast podwójnego wózka, zabrałam na spacer lekką spacerówkę oraz rowerek dla Ignasia. Niestety Ignaś nie objechał nawet całego bloku na nim i potem musiałam taszczyć pojazd razem z wózkiem (że o "mama, ja chcę na ręce" nie wspomnę). I to nie był taki zgrabny rowerek biegowy, co to jest wąski i łatwo go w miarę na wózku zaczepić. Mój syn już umie pedałować na trójkołowym rowerku, a do wózka Epiro nie mam niestety dostawki doczepionej (choć teraz myślę, że powinnam ją choćby dla tego rowerka doczepić). Gdybym miała pod ręką kawałek sznurka, pewnie bym ten rower wzięła na hol. Chciał nie chciał, dwie godziny się z nim tarmosiłam, na szczęście tylko pod blokiem.

A wczoraj wieczorem, jak już dzieci posnęły, udało nam się oddać rozpuście - chipsy, piwko bezalkoholowe i planszówka (jedyna prawdziwa Gra - Terraformacja Marsa). Przebiliśmy licznik, zajmując niemalże wszystkie pola na planszy miastami i drzewami oraz uzyskując największy wynik w historii (150:146 pkt dla Pawła). To tak na poprawę relacji damsko-męskich w naszym związku.

Terraformacja Marsa


Przyjemność oczywiście była poprzedzona dwukrotnym myciem tej samej podłogi w salonie, bo za pierwszym razem śmierdziała mokrą szmatą. Ile ja bym dała za sprzątaczkę, która odważyłaby się wysprzątać moje mieszkanie! Złotem bym ją obsypała. Już pod wieczór kuchnię omijam z daleka, bo jak w niej przebywam, robi mi się gorzej, i to nie tylko na duszy. Tylko niezdrowa ambicja (ja sama!) powstrzymuje mnie przed powzięciem tak drastycznych środków.

A tymczasem Gabrysia zdążyła wyzdrowieć, za to Ignaś się od niej zaraził. W nocy obudził się z płaczem, bo miał "kaszelek" i nie dał sobie w żaden sposób pomóc. Dopiero Świnka Peppa załagodziła narastający konflikt. Swoją drogą, coś jest nie tak z tą bajką, bo wszystkie dzieciaki, jakie znam, wpatrują się w nią jak zaczarowane. Ignaś w inne bajki aż tak się nie wgapia, szybko tracąc nimi zainteresowanie. Coś tam musi być w tej śwince podprogowego...

Moje "zdrowe" dzieci


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Soraski

Kolejnej wiosny łyk

Pomidor