Roczek Gabrysi



 Księżniczkowo

Jedenaście dni. Tyle minęło od ostatniego wpisu. Całe szczęście, nie przekroczyłam jeszcze magicznych dwóch tygodni. Sporo się wydarzyło w tym czasie, więc może zamiast rozpamiętywać, że przez tak długi czas zostawiłam was bez "czegoś do czytania", przejdę od razu do rzeczy.

Przede wszystkim Gabrysia skończyła roczek. Zorganizowaliśmy dla niej dwie imprezki - jedną dla rodziny, drugą dla przyjaciół - co oznacza też dwa torty. Mimo że torty mojego autorstwa nie zachwycają tak, jak torty Oli, i tak będę je dalej piekła. Jest to szczyt moich ambicji, obdarowywać dzieci ręcznie robionymi tortami. Oczywiście nie jestem masochistką i uczę się mierzyć siły na zamiary, dlatego też drugiego torta już zamówiłam.

Pierwszy tort mogę śmiało nazwać rozczarowaniem, o czym pisałam poprzednio (przez to, że sama nie pamiętam, co mam na blogu, powtórzyłabym ową historię sprzed dwóch tygodni, jak to zważyłam krem; przynajmniej trochę rozgrzałam palce i umysł). Nie wrzuciłam wtedy jednak jego zdjęcia, co czynię teraz:

 Tort Gabrysi

Drugi tort zamówiłam już w cukierni, co też nie było aż takie proste. Był za to różowy i smaczny. Pani się zdziwiła, gdy poprosiłam o coś lżejszego niż bita śmietana, ale teraz myślę, że jej chodziło o wagę, a mi o skład produktu. Wyraziła też wątpliwość, czy cukiernikowi będzie się chciało bawić w różowy krem, ale widać nie było to aż takie nieziemsko trudne. Po fakcie też znalazłam świeczkę z cyferką u siebie w kuchni, bo przecież tę z zeszłego tygodnia zostawiłam w Karnicach.

 Różowy tort

Po dwóch imprezkach moja córka jest bogatsza o cztery różowe lalki, co śmiało można nazwać Gwardią Księżniczki - stąd też nazwa poprzedniego posta. Księżniczkowo nawiązywało także do dużej liczby dziewczynek, jakie zgromadziły się na imprezie rodzinnej, a każda z nich jest przecież Małą Księżniczką.

 Gabrysia otoczona lalkami

Przez ostatni tydzień nieźle się z Pawłem narobiliśmy. Powrót do pustego domu wiązał się z końcem rozpieszczania nas, dorosłych, bo nie ma komu dzieci podrzucić. Doszłam już do takiego stanu zmęczenia, że nie miałam siły gadać ani pisać. Wózek podwójny okazał się strasznym pomysłem, bo dzieci są znacznie cięższe, niż przed wakacjami. Ledwo mam siłę dopchać je do sklepu po drugiej stronie ulicy. Czekam z utęsknieniem na mój flagowy wózek, do którego mam doczepioną dostawkę, bo Ignaś też się rozleniwił i nie chce mu się chodzić, gdy może jeździć. Współczuję matkom bliźniąt, ponieważ one to dopiero muszą mieć ciężko w tych swoich wózkach.

Od 3 września Maluchy idą do żłobka. Drżę na myśl o tym, jednak ten dzień musiał kiedyś nastać. Poza tym nam wszystkim przyda się odrobina odpoczynku od siebie. Zobaczymy, jak dzieci zniosą rozłąkę. Liczę na to, że Ignaś będzie zachwycony towarzystwem innych dzieci, a Gabrysia nie będzie łapała co chwilę infekcji. Damy sobie miesiąc i zobaczymy, jak się to wszystko ułoży.

Tymczasem połowa rodziny jest chora, a druga połowa już się zaczyna łamać. Gabrysia ma katar i kaszel, a Paweł zapalenie krtani (przynajmniej do jutra). Ignaś niestety też podłapał katar, ale ładnie przyjmuje inhalacje z soli fizjologicznej. Mi natomiast chorować nie wolno, za to strasznie bolą mnie plecy (pewnie od pchania tego wózka). Mamy za to znowu Netflixa, więc nadrabiamy powoli zaległości w serialach.

Ignaś już ładnie pedałuje na rowerku, Gabrysia za to co raz śmielej przesuwa się na nóżkach, póki co oparta o przedmioty. Kici Koci brakuje już tylko jednej nogi i - o zgrozo - ogona. Może zdążę przed piątkiem ją zszyć i ubrać, aby zrobić ładne zdjęcie konkursowe i wygrać miliony książek. Trzymajcie kciuki, bo póki co muszę zrobić obiad, gdyż mąż dzielnie zajmuje się trzymaniem śpiącej niewiasty w objęciach.

Gabrysia już ładnie stoi i chyba wybiera się na rower.

Komentarze

  1. Jak kurde nie wie czy "cukiernikowi będzie się chciało"? A to jakiś koncert życzeń czy praca? O.o

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Soraski

Kolejnej wiosny łyk

Pomidor