Przedświątecznie

Trochę się tego nazbierało...

Jestem Wam dłużna kilka ciekawych opowieści. Trochę się tego nazbierało od początku okresu Wielkiego Chorowania. Nie nadążam z zapisywaniem. Przeglądam papierowe kartki wyrwane z notatnika, na których spisywałam od czasu do czasu swoje myśli. Ominęła Was historia o tym, jak to na własne życzenie zawaliłam pokój dziecięcy styropianem, którego nie mogłam się później pozbyć. Nie napisałam Wam też, jak rozwaliłam auto oraz jak nieszczęścia chodzą parami, bo zaraz zepsuła nam się pralka. Nie widzieliście jeszcze zdjęcia ukończonej i ubranej Kici Koci. W międzyczasie zabrałam się z Świnkę Peppę, ale już przy podstawie czaszki odpuściłam sobie i wysłałam męża do sklepu po gotową. W ostatnich dniach wyruszyłam też na poszukiwania białego jednorożca z reklamy, który całkiem nieoczekiwanie mógł się okazać nosorożcem. Ominęła Was też relacja z Wigilii firmowej, a co ważniejsze o przygotowaniach do niej. Niedawno jak w zeszłym tygodniu wychowawczyni ze żłobka podniosła mi ciśnienie, wybierając zły numer telefonu. Prawie dostałam pracę marzeń i to dwa razy. Zdecydowałam się też na nową torbę do wózka, ku umęczeniu Moniki, dla której nawet napisałam krótki esej sławiący jej pracę.

W międzyczasie przeczytałam także dwie części trylogii "Kronik królobójcy", ale Wam nie polecam po nie sięgać, bo mimo że Kvothe jest bardzo sympatycznym bohaterem i tak różnym od innych mi znanych, to jednak autor trochę przesadził i od siedmiu lat nie może skończyć pisać ostatniego tomu jego historii. Wydał nawet pierwszy tom raz jeszcze, ale z ilustracjami, ponieważ minęło dziesięć lat od kiedy ukazało się pierwsze wydanie. To nauczyło mnie, aby nie zaczynać czytać rzeczy, które nie są napisane do końca. Przyszło mi na myśl, że poszukiwanie niewydanych historii jest częstym tematem horrorów, w których autor ginie z rąk niecierpliwego czytelnika. So be ware.

Ale najpierw!

To wszystko jednak musi poczekać, bo moja córka w końcu zaczęła jeść! Tak po prostu wczoraj coś się jej przestawiło. Rano zjadła kilka placków, a na obiad całą miskę krupniku, niestety nie z super bio kury, ale z kostki rosołowej i mrożonki. Miałam nawet przez chwilę wyrzuty sumienia, ale szybko dotarło do mnie, że lepiej jest karmić dzieci glutaminianem sodu niż powietrzem. Na niejadka nie ma rady, trzeba zaakceptować to, co jest chętny zjeść. Nawet kosztem puszczania mu bajek w telewizji. Ignaś bardzo rozpieścił mnie, jeśli chodzi o jedzenie, możecie sobie więc wyobrazić szok, jaki przeżywam teraz, przy rozszerzaniu diety Gabryśce. Cała ta nagonka na zdrowe żarcie trochę nadszarpnęła mi nerwy. Za duża otoczka jest przy przygotowywaniu posiłków. Dzieci i tak wyrzucają na podłogę to, co my im przez trzy godziny pichcimy z takim zapałem i zamiłowaniem.

Imprezowe obżarstwo

Wracając do wczorajszego menu Gabrysi - na urodzinach Igi pochłonęła ryż z warzywami o dziwnej nazwie, kawałki mięsa nieznanego mi pochodzenia, a także trochę rukoli z talerza brata i makaron z masełkiem. Oczywiście zalała to wszystko moim mlekiem, ale czytałam gdzieś, że dzieci mają specjalny żołądek tylko na mleko. Nie jestem pewna, czy nie pożarła też trochę tortu. Dzisiaj na śniadanie weszła parówka oraz placki - niestety dodałam do nich zdrowego karobu, który ma mieć właściwości zwalczające katar. Przez to większość placków pozostała nietknięta, wyczuły mordki moje kochane, że zdrowe jedzenie im pod nos podtykam.



Gabrysia ostatnimi czasy biega po mieszkaniu i krzyczy "gdziebuła, gdziebuła" praktycznie na wszystko, ale czasem nawet na bułkę.

Pociąg z jednorożcem w tle

Sama imprezka urodzinowa była dla nas miłą odmianą od wrzeszczących sobót. Przejechaliśmy się nawet pociągiem, choć nie było to najprzyjemniejsze doświadczenie, zważając na fakt, że była to sobota tydzień przed Świętami. Pociąg był zapchany na maksa, a my z ciężkim Ignasiem w wózku i Gabrysią na plecach oraz ogromnym jednorożcem, bo przecież po co kupować średniego. Dodam, że nie był to niskopodłogowy tabor.

Większego w sklepie nie mieli


A historia z jednorożcem jest w sumie krótka. Kasia powiedziała, że Iga uwielbia wszystko, co jest różowe i świecące, ale jednorożec z reklamy był biały i paskudny. Znalazłam tylko jednego paskudnego jednorożca. Przyglądając się tym wszystkim pluszakom i ich rogom, przypomniałam sobie nagle, że ja często mylę jednorożca z nosorożcem! Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy czteroletnia dziewczynka mogłaby marzyć o różowym, błyszczącym nosorożcu...?


Mali imprezowicze


Dzieci wśród wielu nieznanych im ludzi czuły się jak ryby w wodzie. Świetnie się bawiły, a Gabrysia naprawdę była w swoim żywiole. Nawet w pewnym momencie w obieg weszły bębny, co przyciągnęło jej uwagę. Jest to dziecko orkiestra, dlatego rozpoczynamy jej edukację muzyczną od małych cymbałków. Wczorajsza impreza była dobrym treningiem przed Wigilią, bo przyznam, że bałam się, jak dzieci na nią zareagują.



Poszukiwania śniegu

Dzisiaj poszliśmy na poszukiwania śniegu. Znaleźliśmy trochę na trawniku pod blokiem, bo do południa większość zdążyła stopnieć. Ignaś biegał w kółko i krzyczał "Bawię się w śniegu, bawię się w śniegu!". Potem znalazł wielką śniegową kulkę i władował ją sobie do kieszeni kurtki. Powtarzał też "spotkałem śnieg!".


Choinka

Mamy już w domu choinkę! W tym roku stawiamy na minimalizm. Jest mała, ale mieści się na parapecie. Zniknął też problem igieł na podłodze, które z pewnością znalazłyby się w buzi mojej wszystkożernej-prócz-jedzenia córki. Choince brakuje tylko lampek, ale te wiszą na karniszu powyżej. Są trochę za krótkie, dlatego resztę karnisza spowija czerwony łańcuch.



Kicia Kocia czy Kot Prot?

Na koniec obiecane zdjęcia Kici Koci w kreacji mojego projektu (nie wrzucałam już ich tutaj?). Ola mówi, że moja Kicia Kocia wygląda bardziej jak Kot Prot.


Dla tych co nie znają Kici Koci, zdjęcie pierwowzoru do porównania.


Na resztę historii będziecie musieli cierpliwie poczekać, a zdjęcia Kota Prota poszukać na własną rękę.

Komentarze

  1. Jakim cudem przegapiłam ten post to nie mam pojęcia. Dzięki temu jednak miałam miły akcent czytelniczy przed świętami :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Soraski

Kolejnej wiosny łyk

Pomidor