Do pięciu razy sztuka...


Historia zaczęła się w przeddzień Wigilii, w drodze do Gryfic, kiedy to od samego początku padał deszcz. Wycieraczka po stronie kierowcy rozmazywała strasznie wodę na szybie, do tego fruwał kawałek gumy. Kiedy zatrzymaliśmy się na parkingu, by to sprawdzić, fruwający kawałek zniknął, a wycieraczka zdawała się działać normalnie. Chcieliśmy zamienić wycieraczki miejscami, jednak nie znamy się na tym, uznaliśmy więc, że lepsza beznadziejna wycieraczka, niż żadna.

W Gryficach tata zmierzył mi wycieraczki, więc wiedziałam, czego mniej więcej szukać.

Moje miasto

Do sklepu poszłam w Wigilię. Okazało się, że nie jest to takie proste. Skierowałam się do miejsca wskazanego przez tatę, jednak pocałowałam klamkę. I to nie dlatego, że było już sporo po dwunastej, a powinnam była wyjść znacznie wcześniej, jeśli chciałam cokolwiek załatwić. Nie. Okazało się, że sklep został przeniesiony na ulicę Jana Dąbskiego 6. Gdzie do jasnej ciasnej jest Dąbskiego sześć???

Olałam sprawę wycieraczek, mając nadzieję, że przez Święta nie będzie padać zbyt mocno. Poszłam do drogerii kupić, hmmm, sama nie pamiętam już, po co ja tam szłam. Istotne jest to, że jak tylko zaszłam pod znany adres, okazało się, że sklep został przeniesiony. Tylko gdzie....? A, tak, przecież do Galerii, skrzyżowanie dalej. Ale to dobrze się składa, bo tam przecież jest apteka, a ja potrzebuję elektrolity kupić. Wchodzę do Galerii, a tu... Tak! Apteka zamknięta/przeniesiona - nie mam pojęcia. "Człowiek wyjeżdża na dziewiętnaście lat i wszystko zmieniają!" (konia z rzędem temu, kto wskaże bajkę, z której pochodzi ten cytat).

Sklep Auto-moto

Dzisiaj podczas spaceru przypomniałam sobie o nieszczęsnych wycieraczkach. I tu dopiero zaczyna się zabawa. Na szczęście oprócz ulicy, podali nazwę sklepu, który już kojarzyłam bardziej. Sprzedają tam także farby. Wchodzę do środka pełna wigoru, z uśmiechem blondynki przyklejonym do twarzy. Podchodzę do miłego pana z obsługi i rzucam:
- Przepraszam, czy mogę zadać głupie pytanie? Czy dostanę tu wycieraczki do samochodów?
- Owszem, po drugiej stronie - pan nawet nie mrugnął, dając do zrozumienia, że pytanie nie było znowu takie głupie.
Stanęłam więc w kolejce składającej się z dwóch mężczyzn, z czego jeden strasznie dużo mówił. I sprzedawca strasznie dużo rzeczy dla niego sprawdzał. Strasznie długo. Straciłam więc ochotę na czekanie, chociaż w duchu mówiłam sobie, że przecież to trochę daleko i skoro już tu się przywlokłam, to lepiej chwilę poczekać. Porzuciłam jednak miejsce w kolejce, bo pomyślałam, że mama się pewnie o mnie martwi. Poza tym po drugiej stronie ulicy był inny sklep z częściami samochodowymi i postanowiłam tam poszukać szczęścia.

Czarna dziura motoryzacji

Mama stwierdziła, że już się bała, że wpadłam tam w czarną dziurę. W drugim sklepie obsługiwał miły starszy pan.
- Dzień dobry, potrzebuję wycieraczek do Opla Merivy, 60 cm.
- Ale powinna Pani przyjść ze starymi wycieraczkami, bo ja nie wiem, jakie Pani potrzebuje.
- Ze starymi wycieraczkami mam przyjść? - spytałam z niedowierzaniem, zastanawiając się jednocześnie, jakim cudem ja je odczepię.

Wyszłam ze sklepu z niczym. Dostrzegłam, że pan z kolejki wyszedł właśnie z pierwszego sklepu, rzuciłam się więc w tamtą stronę. Wyprzedził mnie jednak jeden pan, nieświadom tego, że mi się wcisnął. Tym razem poczekałam grzecznie, jak pan przed nami kupił tylko trzy żarówki, Bóg jeden wie, do czego, bo nie można płacić kartą, a po resztę wróci jutro, bo mu się nie chce jeździć. Następny pan, pocieszny grubasek, przyszedł zapłacić za akumulator.
- Tam gdzieś jest kartka, którą zostawił sobie pana zmiennik ze sklepu.
- Ale gdzie ta kartka. A to faktura była? Kurczę, kolega nie odbiera.
- Tam było 280. Koledze samochód padł na parkingu, to podskoczyliśmy po akumulator, ale się okazało, że to chyba pompa, więc będzie ten stary sprawdzał. Niech pan nie szuka tej kartki, następnym razem będę, to sprawdzimy.

Moja kolej

- Dzień dobry, czy dostanę wycieraczki do Opla Merivy?
- Ale na przód?
- Tak, na przednią szybę.
- Który rocznik?
- Dwa zero sześć.
Tu pan zaskoczył mnie swoim profesjonalizmem, ponieważ otworzył coś, co wyglądało jak Wielka Księga Samochodów i zaczął w niej szukać danych mojego auta. Wcale nie kazał mi przynosić starych wycieraczek.
- Tatuś mi zmierzył, 60-61 cm.
- Dobrze tata zmierzył. 60.
- Da mi pan takie lepsze.
Pan szukał, szukał i przyszedł z dwoma hiper drogimi wycieraczkami super niemieckiej firmy.
- Ale wie pani co, jedną mam 58 cm, to sobie pani po stronie pasażera zamontuje - zaczął pokazywać, jakie to one piękne i profesjonalne są.
- Hm, w sumie to ta druga dobrze działała. Wie pan co, do tatusia zadzwonię. Poradzi.
Ostatecznie ustaliliśmy we troje, że warto wymienić obie wycieraczki, ponieważ te co mam, są z supermarketu, więc i tak zaraz mi się rozwalą. Tata orzekł, że na okno pasażera można wziąć tę tańszą wycieraczkę. Jak zaczął pytać mnie, co ta droga wycieraczka w sobie takiego ma, a jednocześnie pan zaczął mi tłumaczyć, skąd taka cena, oddałam telefon panu, żeby tam sobie razem pogadali.

Pan podliczył, że 39 plus 15 to 54 złote razem. Dałam 100, bo kartą przecież płacić nie można. W międzyczasie odebrałam telefon od Pawełka, który został z synem w domu i nie mógł znaleźć dla niego pożywienia.
- A nie ma pani czterech złotych?
- Wątpię. Mam złotówkę.
- A dwa? Albo breloczek w promocji może chce pani? - tak bez przekonania pan spróbował, bo przecież nie ma drobnych.
- Poszukam. Są dwa złote!
Pan wydał mi cztery dychy, dodając, że będzie dwa złote stratny, chwyciłam paragon oraz wycieraczki i wyszłam zadowolona ze sklepu. Coś mi jednak nie pasowało, a że mózg miałam ociężały, poprosiłam mamę, żeby mi podliczyła. Wyszło nam, że 102-54=48, a nie 40. Zawróciłam do sklepu po raz trzeci i nawet nie czekałam, aż pan skończy obsługiwać następnego klienta.
- A pan dobrze to policzył?
Pan ze stoickim spokojem skończył jednak z klientem, tym razem na szczęście szybko.
- A bo ja miałem pani dychę dać jeszcze. Teraz będzie ok.
Znowu uwierzyłam mu na słowo, nie będąc w stanie nic policzyć w pamięci.

Do trzech razy sztuka

Przeszłyśmy z mamą kilkaset metrów. Spróbowałam spakować wycieraczki do wózka, co na szczęście mi się nie udało. Zaczęłam opowiadać mamie całą tę historię z telefonem i wtedy spojrzałam na wycieraczki. Okazało się, że ta lepsza ma 58 cm. Obróciłam się na pięcie i po raz kolejny tego dnia wparowałam do sklepu z częściami samochodowymi.
- Proszę pana, miały być dwie sześćdziesiątki!
- A, widocznie pomyliły nam się pudełka! - tak, nam się pomyliły proszę pana, dodałam w duchu. - Do trzech razy sztuka! - rzucił entuzjastycznie na pożegnanie.
- Dla mnie to nawet do czterech!

W domu tata zamontował mi te wycieraczki i powiedział, że takie drogie, a nie mają jednego elementu, którego nazwy zapomniałam. Przypomniałam sobie jednak, że mogło to wyglądać jak plastikowy czarny prostokąt bez ścianki, który pan ściągnął podczas demonstracji wycieraczek, a potem wrzucił pod ladę. Ale mam się nie martwić, bo tata zamontował stary. Albo po raz piąty udać się do sklepu i zażądać wydania części, o której nie wiem kompletnie nic.

Miałam sen. Kupiłam sobie buty...

... brzydkie i za duże do tego - a ten cytat kojarzycie? Ja kupiłam sobie na wyprzedaży piękne buty, ale nie mogę do nich nakładać grubych skarpet. Mam siedem dni na zwrot, ale są naprawdę piękne. Może są też ciepłe i skarpety nie będą potrzebne? Nie, nie było większego rozmiaru.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Soraski

Kolejnej wiosny łyk

Pomidor