Nowa maleńka miłość

Do Poznania dotarła okropna wichura. Ja boję się o moje wrzosy, a raczej o to, że je wiatr zdmuchnie komuś na szybę. Paweł z kolei boi się o rusztowania ustawione przy balkonach, że wybiją nam okna. I o mnie się boi, dlatego kategorycznie zabronił mi wychodzić na balkon i ratować wrzosy.

W naszej rodzinie pojawił się wczoraj nowy malutki chłopczyk, któremu ślę pozdrowienia i cieplutkie uściski. Babcia poleciała dzisiaj pomóc tam trochę i już za nią tęsknimy. Nie powiem, jakie zajęcie znalazłam sobie, żeby zapełnić pustkę w moim sercu, bo mąż mnie z domu więcej nie wypuści, a przynajmniej nie z portfelem. Dodam tylko, że jak zwykle nie udało mi się w dzień odespać ciężkiej nocy.

Ignaś nadal panikuje podczas rozstań w żłobku. Gabrysia też, ale krócej. Podobno ciocie wsadzają ją w huśtawkę i tak szybko się uspokaja. Ciocia Ania powiedziała nawet, że Gabrysia to żłobkowe dziecko. Ma tylko problem z zasypianiem, bo nie ma żadnego zastępstwa za moją pierś - ani smoka, ani butelki, ani nawet pluszaka. Co ja poradzę. Wygrzebałam nawet Szumisia i zaczęłam podstawiać jej podczas usypiania. Muszę tylko go wyprać, bo się trochę zakurzył. Mięciutki jest, więc może mała go zaakceptuje.

Wczoraj w nocy Gabrysia miała gorączkę, która jednak nad ranem spadła. W żłobku nic się nie działo (trzy dni temu wezwali mnie wcześniej z powodu temperatury właśnie), jednak w drodze do domu dostała ataku kaszlu. Z początku myślałam, że się czymś zakrztusiła, ale to chyba coś poważniejszego. Mam nadzieję, że nie oskrzela. Jak rano nie będzie poprawy, wezwiemy lekarza.

Ignaś dzisiaj miał mały wypadek na huśtawce. Po żłobku zawsze zabieram dzieciaki na długi spacer oraz na plac zabaw. Gabrysia denerwuje się, jak jest przypięta w wózku, a nie umie jeszcze chodzić, zatem boję się puszczać ją na trawę samopas. Stawiam ją więc na mostku koło zjeżdżalni, a ona łazi sobie w tą i z powrotem. Problem w tym, że nie mogę wtedy biegać za Ignasiem, który uwielbia przesiadywać na huśtawce "moja-twoja". Póki żadne inne dziecko nie podchodzi, jest bezpiecznie. Nawet chwilę mój syn skorzystał, jak mama małej Igi bujała ich oboje. Niestety, gdy następnym razem Ignaś siedział na tej huśtawce, podeszła dziewczynka dużo od niego starsza a przede wszystkim wyższa. Jej babcia raczej nie przejmowała się bezpieczeństwem nie swojego dziecka i Ignaś z tej huśtawki zleciał. Poleciał do przodu i zrobił fikołka. Ma całą brodę zadrapaną i jeszcze obity policzek.

Różni są dorośli, przychodzący na place zabaw. Wczoraj była kobieta w podeszłym już wieku, siwa i zgarbiona. Siedziała na ławce, czytała czasopismo kolorowe i paliła papierosy. Oprócz tego "pilnowała" trójkę nie swoich dzieci, które robiły wszystko, na co miały ochotę. Maluch w wieku Ignasia zablokował zjeżdżalnię, wpychając na nią swój traktorek i skacząc na jej brzegu. Zwracałam mu uwagę, że zaraz spadnie, ale widać Danielek miał więcej szczęścia niż rozumu. Ciocia podniosła się z ławki dopiero, jak dzieciak chciał wejść na huśtawkę. Jego starsza siostra rozbujała go tak mocno, że nie wytrzymałam i zapytałam nawet tą panią, czy się nie boi, że chłopiec wypadnie. Pani trochę się zreflektowała i zwróciła uwagę Laurce, że tak nie wolno. I tyle. Żałuję, że ich matka nie odbierała akurat swoich dzieci z tego placu, bo bym jej powiedziała, jak się nimi ciocia zajmuje. Ja bym wolała wiedzieć, z kim swoje maluchy zostawiam. Doszłyśmy z mamą do wniosku, że już lepiej, żeby w tym żłobku siedziały, bo tam przynajmniej któraś z cioć zareaguje, gdyby się coś złego działo.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Soraski

Kolejnej wiosny łyk

Pomidor