Dziecko w aucie

Wczoraj przyglądałam się przez okno, jak sąsiad pakował samochód. Całkiem nieźle mu to szło, nie powiem. Zaczął od wózka, po czym przestawił sobie auto pod blok, żeby walizek daleko nie nosić. Mądrze. Też tak robię. Wyglądało na to, że idzie mu lepie to pakowanie niż mi, ale on miał dłuższe auto. Zasugerowałam nawet Pawłowi, że gdybyśmy też mieli taki duży bagażnik, to byśmy bez problemów mieścili nasze rzeczy, on jednak ze stoickim spokojem odparł, że wtedy już w ogóle miałabym problemy z parkowaniem.

Wracając do sąsiada. W pewnym momencie zszedł na dół z trzyletnim może synem, więc pomyślałam, że może jest z nim sam. Ależ on dzielny, tak sobie sam radzi z pakowaniem i dzieckiem. Zaraz potem przyszło mi do głowy, że przecież gdyby był sam, oznaczałoby, że syn też sam siedzi w mieszkaniu, podczas gdy jego tata pakuje auto. I bądź tu mądry człowieku - lepiej zostawić dziecko samo w mieszkaniu i szybko spakować samochód, czy może chodzić z maluchem pod ręką i bagażami, ale wydłużyć czas całej operacji? Ku mojemu zdziwieniu sąsiad zapakował dzieciaka do auta, po czym zamknął je i poszedł po następne bagaże. Takie działanie prawie utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie ma nikogo do pomocy, bo jak to, dziecko samo w samochodzie, nawet na kilka minut? Na szczęście upały już minęły. Pilnowałam jednak z okna, czy dziecku nic innego nie grozi. Po chwili ojciec pojawił się w towarzystwie mamy i jeszcze jednego berbecia, mniejszego. A więc nie byli sami (skąd by inaczej tyle rzeczy się wzięło), a starszak pewnie przeszkadzał w mieszkaniu, podekscytowany zbliżającą się podróżą, dlatego też zamknęli go w aucie.

Niemniej zastanawiałam się, czy to ze mną jest coś nie w porządku, skoro za nic nie chcę zostawić dzieci samych w samochodzie, nawet na podwórku u babci? O ile łatwiej byłoby spakować się, gdyby można było unieruchomić jedno i drugie w fotelikach? Ale w życiu nie chodzi o to, żeby było łatwiej. Nie w moim. Nie mogę dopuścić do siebie myśli, że moje dzieci wybudzą się nagle w samochodzie, w którym nikogo dorosłego nie będzie. Kilka miesięcy temu byłam świadkiem, jak ojciec zostawił w samochodzie śpiące niemowlę i najpierw skoczył po coś do mieszkania, a później do sklepu. Ja na jego miejscu wolałabym szarpać się z ciężkim nosidłem, nawet ryzykując, że maluch się przez to obudzi. Tyle jest kampanii na ten temat, jakie to szkodliwe. Ludzie jednak zdają się być mądrzejsi i z wygody wybierają gorsze rozwiązania, dla nich łatwiejsze.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kolejnej wiosny łyk

Spod chmurki

Soraski