Popełniłam Cię, tekście

Jeszcze w środę myślałam, że jak dożyję piątku i zabaczę najnowszy sezon "La casa de papel", będę najszczęśliwa. Oczywiście obejrzałam wszystko w niecałe dwie doby. A teraz muszę czekać ponad rok na następny sezon. Brawo ja.

Znalazłam też moje notatki! Leżały pod namiotem. Jedyne miejsce, do którego nie zajrzałam. Oznacza to dwie rzeczy. Po pierwsze - zamęczę was jednak moimi przemyśleniami sprzed kilkunastu dni. Po drugie - złożyłam namiot. Zdaje się, że moja córka jest w teamie krasnoludków, bo po kilku godzinach nagle się rozejrzała i spytała: "o, co to, porządek się zrobił?". Tak, sam się zrobił. Krasnoludki mu pomogły. Albo skrzaty domowe. Wieczorem jeszcze nie mogła przeżyć, dlaczego ja ten namiot złożyłam. I te tory, które były obok. To nic, że przez pół dnia jeździli po czystym pokoju rowerkami.

Zostań w domu

Większość z was pewnie spędza dużo czasu przed telewizorem. U nas repertuar - wiadomo - stricte dziecięcy. Dlatego albo lecą bajki, albo nic. Bo jak tylko włączymy coś innego, zaraz musi zostać przełączone na kreskówki. Albo na piosenki o układzie słonecznym. Śmieję się nawet, bo moje dzieci znają już jakieś jedenaście (sic!) planet, ale nie wiedzą, jakie są dni tygodnia.

Są jednak momenty, kiedy dzieci nie protestują, mianowicie wtedy, kiedy śpią. Niestety, im mniej tlenu, tym krótsze spanie. Tak się zastanawiam, ile dokładnie czasu można nie wychodzić z dziećmi na spacery, dopóki nie zacznie to robić się niezdrowe. Jak tak patrzę przez okno i widzę te wszystkie rodziny z dziećmi, korzystające z dobrej pogody, zaczynam mieć wątpliwości, kto z nas jest - za przeproszeniem - głupszy. Głupio czuję się, kiedy tak siedzę w domu z moimi maluchami, a wszyscy inni wychodzą na dwór. Uroki mieszkania w bloku - brak własnego podwórka. Bardzo złoszczą mnie zdjęcia znajomych, którzy nietaktownie chwalą się tym, że mają własny trawnik. Albo sobie łażą do lasu. Bardzo to niefajne.

I możecie powiedzieć, że powinnam wyjść na krótki spacer, kiedy wszyscy trąbią o tym, żeby siedzieć w domu. Wyszłam raz, w zeszłym tygodniu. Ignaś od razu zaczął drapać się po całej buzi, a na koniec uciekł mi, bo chciał wejść inną klatką schodową. I po co mi to? Gabrysię za to znosiłam i wnosiłam schodami na czwarte piętro po kilku tygodniach siedzenia na - ekhem - kanapie. Kondycja na minusie. Serio, myślałam, że poddam się na poziomie drugiego piętra. A wczoraj specjalnie czekałam do wieczora, żeby wyjąć przesyłkę z paczkomatu. Wiecie, żeby za dużo ludzi nie spotkać. No cóż. Inni wpadli na ten sam pomysł. Tyle ludzi było wieczorem na chodnikach, że nie było którędy uciekać.

Joker

Wracając do telewizji. Jak już wspomniałam, nadrabianie seriali nie jest naszą specjalnością. Udało nam się jednak obejrzeć w końcu "Jokera". Nie był to najlepszy pomysł, biorąc pod uwagę okoliczności. Jeżeli jeszcze jakimś cudem nie widzieliście tego filmu, to na razie tego nie róbcie. Nie dlatego, że jest zły. Nie. To bardzo dobry film. Ale nie dla ludzi o słabych nerwach w czasach pandemii. W pierwszej scenie  spiker w radio informuje o epidemii duru brzusznego, która panuje w Gotham City. Także ciężko trochę oderwać się od rzeczywistości. Sceny mordu również nie są za bardzo odprężające. Ani obserwowanie postępującej choroby psychicznej głównego bohatera.

Ale najlepsze było dopiero po seansie. Dla rozładowania napięcia włączyłam serial komediowy "Współczesna rodzina". Sezon drugi, odcinek czwarty. W pierwszej scenie matka tasakiem odcina sobie rękę, żeby przestraszyć syna, na którym zupełnie nie robi to wrażenia. Zdaje się, że właśnie w ten sposób świętowali Halloween. Nie tego się spodziewałam i wcale mi nie pomogło odprężyć.

Co na depresję?

Czekolada. Albo lepiej czekoladowe ciasto. Właśnie po raz pierwszy upiekłam brownie z truskawkami. Bomba kaloryczna, która najprawdopodobniej wyszła z zakalcem. Nie wiem, nie znam się. A wspominałam, że kupiłam gofrownicę? Niestety, to za mało, żeby gofry wychodziły przepyszne i "takie-jak-w-sklepie". Ponadto najpewniej mi ostatnio zaszkodziły.

Czy dobre jedzenie pomoże przetrwać dzień mimo słonecznej pogody? Nie wiem. Ale musi mi to wystarczyć, ponieważ najpewniej nie odważę się i nie pójdę teraz do psychologa. Tak samo do dentysty, chociaż trochę boli mnie ząb po leczeniu kanałowym. Na szczęście boli mnie też drugi, w innym miejscu, pewnie więc są to bóle na tle nerwowym. To, albo ekstrakcja dwóch zębów. Ostateczna forma leczenia.

Wygryw

Największym "wygrywem" całej tej sytuacji jest to, że nie zapisaliśmy Gabrysi do przedszkola od marca, bo płacilibyśmy teraz za puste miesiące. Wśród pozytywów są też nowe meble. Chwaliłam się już? Przełamaliśmy się na początku całej tej epidemii i zamówiliśmy dzieciakom nowe łóżka i wstawiliśmy je do jednego pokoju. Od tego czasu nauczyły się dzielić ze sobą przestrzeń lepiej lub gorzej. Pokój Gabrysi to teraz pokój babci. Ponadto jestem bogatsza o nowe biurko, przy którym i tak zazwyczaj nie siedzę, bo stoi w sypialni.

Popełniłam Cię, tekście

Miałam też opisać swoje oburzenie, gdy widzę dziwne użycie słowa "popełniłam". Może jestem staroświecka, ale jakoś nie pasuje mi to do szydełkowych robótek. Na przykład: "popełniłam takiego zająca". Jak zobaczyłam, że to słowo zostało użyte przez dziennikarza odnośnie jego tekstu, uznałam, że coś jest na rzeczy. Sprawdziłam w słowniku języka polskiego, i uwaga, popełnić można błędy, grzechy, ale też artykuły, jednak te ostanie w sensie żartobliwym. Ja tam się z moich artykułów nie śmieję, więc je grzecznie piszę, zamiast popełniać.

PS. Nie przeszkadza mi, jak wy się z nich śmiejecie. Ja zwyczajnie swoich tekstów nie czytam, bo szkoda mi na to czasu.

Komentarze

  1. U nas izolacja pełną parą, zaraz będzie czwarty tydzień. Wczoraj, a w zasadzie dzisiaj coś koło godziny 2 w nocy oglądałyśmy świnkę Peppę. Nie pytaj, ja też tego nie rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po angielsku Peppa jest bardziej znośna 😁 to tak z doświadczenia 😅

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Soraski

Kolejnej wiosny łyk

Pomidor