Kwarantanna dzień trzeci

 Wczoraj myślałam, że już będzie dobrze. Że jak zapachy wracają, to znak, że już O.K. Że następnego dnia siądę sobie przy biurku i dokończę pracę. Jednak dzisiaj nie czuję się już tak fantastycznie. Wczoraj z resztą też nie było odlotowo, ale znośnie. Ból głowy, nudności - normalka. Dzisiaj mam zawroty głowy, biegunkę i kaszel. KASZEL. Ale nie dajmy się zwariować, myślmy pozytywnie. To tylko infekcja wirusowa, która kiedyś przejdzie... Prawda?

Strasznie się boję tego, że to może jednak ja pierwsza jestem chora w naszym domu. Dopóki myślałam, że jestem ostatnia, że wszyscy już to przeszli, było mi lżej, czułam nawet ulgę, że niedługo będzie po wszystkim i będziemy mogli wrócić do normalności. A dzisiaj Gabrysia spała do w pół do jedenastej. Nigdy tak długo nie śpi. Około dziesiątej zaczęłam poważnie się martwić, mimo że wczoraj zasnęła dopiero po dwudziestej drugiej. Widać była zmęczona, a ja już zaczęłam doszukiwać się problemów. Ale matki tak mają - budzą dzieci, bo się same nudzą. Sama zaś boję się zasypiać. Chcę się jeszcze budzić. Spełniać marzenia. Wychowywać dzieci.

Od wczoraj odwiedziły nas dwa Anioły, które przyniosły zakupy i zabrały śmieci. Ciągle wzruszam się, gdy sobie o tym przypomnę. Ile dobra jest w ludziach. Obdarzamy się nie tylko obojętnością i nienawiścią, ale też bezinteresowną pomocą.

Oprócz tego zmieniamy się w rodzinę piżamowych potworów. Aktualnie mamy więcej czystych majtek niż spodni od piżamy, co nastręcza pewne trudności wieczorami. Wzrasta też poziom brudu w mieszkaniu, ale do wczoraj było całkiem znośnie jak na rodzinę z dwójką dzieci.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Soraski

Kolejnej wiosny łyk

Pomidor