Kwarantanna dzień pierwszy

 Po pierwszym dniu kwarantanny i wyniku pozytywnym na Sars Covid 19 mogę śmiało stwierdzić, że:

1) Na świecie są Anioły, które bezinteresownie zrobią Ci zakupy i wyniosą śmieci. Co się tyczy śmieci, wszędzie jest informacja, jak je zabezpieczyć i ile czasu mają leżeć przed zdaniem, ale nie bardzo wiadomo, gdzie szukać tego mitycznego kolesia, który te śmieci od nas odbierze. Na szczęście w necie ktoś zasugerował, że nie będzie składował śmieci na balkonie, żeby nie przeszkadzać sąsiadom. Hm... kuszące...

2) Zastanawiam się, dlaczego tak ciężko przyjąć mi pomoc od prawie obcej osoby. Pomoc, która jest potrzebna, zwłaszcza przy dwójce małych dzieci. Od razu włącza się tryb: ja sama i na pewno damy sobie jakoś radę. Otóż nie. Sami tego nie uradzimy. Dzieci muszą coś jednak jeść, nawet jeśli robią to rzadko. W dużym mieście jest trochę łatwiej, chociaż jeden duży sklep został ostatnio wykupiony przez inny i zostały zawieszony dostawy do klienta. W dobie prężnie rozwijających się usług kurierskich trochę strzał w kolano. Okazuje się, że zakupy można albo robić przez Internet, albo z miłością (patrz punkt 1).

3) Od covida chyba gorzej przechodzę migreny z aurą. Serio, miałam dzisiaj do tego wszystkiego migrenę z aurą. Przez pół dnia myślałam, że to objaw wirusa. Ale potem postanowiłam wpisać to do mojego notatniczka i okazało się, że od trzech miesięcy nic nie zmieniło się w temacie. Po co zatem biorę chore (sic!) ilości leków, które ostatecznie nie działają.

4) Szczepionka przeciwko grypie to cud, który zostanie na Ciebie zesłany akurat wtedy, kiedy nie możesz po nią wyjść z domu. Dzisiaj zadzwoniła Pani z Apteki z informacją, że WOW szczepionki i czy nadal chcę. No chcę, ale jak. Ale obiecała odłożyć jedną.

5) Kurtka za 300 złotych to jednak nie jest vipowska kurtka i Pani nie potraktuje Twojej paczki ze szczególną troską, pomimo Twojej kwarantanny. Zwłaszcza że jej się nie chce, bo już ją - uwaga - spakowała. Widać społeczeństwo nie wyrobiło sobie zmysłu empatii dla ludzi, którzy jednak nie mogą podejść do paczkomatu i nie zaplanowali tego wcześniej. I nie, nie każdy ma kogo poprosić o wyciągnięcie tej paczki za niego. Jak to pani na infolinii cierpliwie mi tłumaczyła, mogę komuś podać numer telefonu i kod odbioru, tak to proszę nierozgarniętej pani działa. Aha...

6) Poza tym dzieci dzisiaj ładnie zajmowały się same sobą, nie licząc epizodów, kiedy tego nie robiły.

7) Chyba powinnam się już przyznać, że węch straciłam w zeszły czwartek, podczas zagniatania ciasta na pierniczki. Ale przysięgam, że miałam nietypowe objawy (oprócz tego jednego oczywistego): zatkane zatoki, bóle głowy, nudności - czyli de facto to, co zwykle. Ciężko się było zorientować...

Wczoraj po czternastej poczułam zapach pomarańczy. Przez chwilę, ale zawsze!


Dobra, miało być krótko. Idę się wyspać, bo wodę już wypiłam.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Soraski

Kolejnej wiosny łyk

Pomidor