O matko-córko!

Połowiczny koniec kwarantanny

Dzisiaj Ignaś poszedł do przedszkola po ponad dwóch miesiącach przerwy. Właściwie to wystrzelił z domu jak rakieta i jeszcze popędzał tatę po drodze. Chyba bardzo mu zależało, bo obudził się grubo przed siódmą (to akurat norma), ale wcale nie trzeba było namawiać go ani do skorzystania z toalety, ani tym bardziej do ubierania się. Okazuje się (jak z resztą już dawno podejrzewałam), że umie sam ubrać buty, jeśli tylko bardzo tego chce. Tylko tata był trochę zawiedziony, bo Ignaś nawet się za nim nie obejrzał w drzwiach przedszkola, nie mówiąc już o machaniu na pożegnanie.

Czy podjęliśmy dobrą decyzję, czas pokaże. Niestety Gabrysi nie było dane iść razem z bratem, chociaż jest już duża i sporadycznie korzysta z toalety. Pani S. nie zgodziła się ze względu na brak możliwości przeprowadzenia skutecznej i komfortowej dla dziecka adaptacji z rodzicem na sali. Bo rodzice nie mogą teraz wchodzić do przedszkola. I na nic zdały się usilne próby przekonania Pani S. przez Panią A., że Gabrysia już właściwie adaptację przedszkolną ma za sobą, bo od przeszło roku wchodzi na salę jak do siebie. Już nie czuję się jak wygrana, gdy pomyślę, że mogłam jednak tę adaptację odbębnić w marcu.

Więź matka-córka

Wczoraj wieczorem nawiązałam z Gabrysią nowy rodzaj więzi: matka-córka. Posprzeczałyśmy się trochę o poduszki. Po wyjeździe babci Gabrysia żąda wręcz usypiania na rękach, chociaż wcześniej grzecznie zasypiała podczas czytania bajek w łóżeczku. Poszłyśmy na kompromis i od trzech dni najpierw chwilę się przytulamy, następnie kładziemy się na kanapie przed telewizorem i jedna z nas w końcu zasypia. Jednak wczoraj Gabrysia zrobiła mi awanturę o to, że chciałam położyć się na dodatkowych dwóch poduszkach. Ona życzyła sobie, abym gnieździła się z nią na jednej. Nie zgodziłam się, a Gabrysia zrzuciła z kanapy moje poduszki przy pierwszej okazji. Potem nastąpił kilkunastominutowy foch w jej pokoju. Po pewnym czasie (i rozmowie z tatą), Gabrysia wróciła i zaproponowała, żebyśmy położyły się znowu na kanapie. Powiedziała też, że mogę się położyć na tych swoich dwóch poduszkach. Jak już leżałyśmy, spytałam ją, czy warto było się kłócić. Odparła, że nie. Poczułam wtedy coś nowego, jakby jakiś nowy rodzaj relacji narodził się między nami. Nie chciałam utracić wspomnienia o tej chwili.

Aplikacje dla mam

Właśnie w telewizji śniadaniowej rozwodzą się nad aplikacjami dla mam, które wstydzą się zagadać do innych mam na dworze w celu wspólnego spacerowania. Tak sobie myślę, że jak ktoś jest z natury wstydliwy i wyobcowany, to żadna apka mu nie pomoże. Przynajmniej mi nie pomogła. Jakiś czas temu założyłam sobie konto i pierwszą osobą, która mi się w pobliżu wyświetliła, była moja sąsiadka z korytarza. Jakby to głupio wyglądało, gdybym zaczepiła ją w aplikacji, chociaż praktycznie nie rozmawiamy ze sobą na co dzień?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Soraski

Kolejnej wiosny łyk

Pomidor